Kredyt hipoteczny zaciągany w obcej walucie, przez wiele lat, był doskonałym rozwiązaniem dla Polaków. Szczególnie popularnym na tej płaszczyźnie stał się frank szwajcarski, którego kurs przez wiele lat był najstabilniejszy na rynku. Ludzie cieszyli się więc niską ratą kredytów i własnym „M”, tak długo, jak długo cena franka pozostawała na niskim poziomie. Nagle jednak coś się zmieniło, a tzw. „frankowicze” stali się gorącym tematem.
Kredyty w frankach
Zawieranie umów kredytów hipotecznych we frankach, było znacznie korzystniejsze niż podpisywanie tych uwzględniających polskiego złotego. Wówczas „frankowicze” byli tymi sprytniejszymi, chociaż doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że każda zmiana kursów walut zmienia także wysokość ich raty kredytowej. Mogłoby się jednak wydawać, że „rozpieszczeni” wieloletnim „constans”, całkowicie o tym zapomnieli w momencie zawierania umów. Dziś, to właśnie „frankowicze” głośno krzyczą o swoim nieszczęściu i żądają pomocy od rządu. Ich rata jest obecnie znacznie wyższa (nierzadko nawet dwukrotnie), co jest odzwierciedleniem silnej pozycji na rynku franka szwajcarskiego.
Frankowicze
Temat „frankowiczów” wywołuje wiele kontrowersji. Jedni stoją za nimi murem i uważają, że należy im się pomoc, inni twierdzą, że sami zgodzili się na takie ryzyko i teraz sami powinni dźwigać ciężar pochopnych decyzji. Rząd również nie określił się jednoznacznie, czy zapewni odpowiednią pomoc. Co więcej, wraz z wyborem nowego prezydenta, temat ten znów znalazł się w punkcie wyjścia, a „frankowicze” walczą samotnie o lepszy los.